niedziela, 23 stycznia 2011

...trzebaby się do sesji uczyć a nie...

... no właśnie. Piątek był kolorowy, to i w sobotę się dobrze spało. Trzeba przyznać, że u-botki potrafią ululać. Vodko większość soboty przeleżał bircepsem do góry i dopiero na wieczór dał się wyciągnąć na mały trip. Cel był jasny: przetestować cudeńko jakim jest Kinect!

Wsiadłem zatem za koło mojego niebieskiego wehikułu czasu, odebrałem Vodko i Krasnala z metra i pognaliśmy na spotkanie przygody. Po drodze zahaczyliśmy o dobrze wyposażoną stację bp, by włożyć i od razu wyjąć tę końcówkę od dystrybutora. Niestety takie są czasy, że za 15zł zbytnio nie można zabalować.

Dotarliśmy do sławnej na całą Polskę dziewczyny Vodka (z oczywistych powodów nie zdradzę, że nazywa się Bobo), która dostała niedawno ten sprzęcik. Dzięki jej uprzejmości byliśmy w stanie na własnej skórze poczuć, że era przytwierdzonych do fotela, zgarbionych, bezmózgich graczy, skończyła się na rzecz połamanych, przynajmniej bez jednego oka i trzech zębów, pajaców. Innymi słowy gra była przednia! Wspólne tarzanie się po podłodze, deptanie psa i (przypadkowe) wymachy w stronę głowy kolegi wszystkimi dostępnymi kończynami, jest warte swojej ceny! Był to test, który miał mnie utwierdzić w przekonaniu, że warto się szarpnąć na ten sprzęt. Tak, niedługo, mój dom stanie się areną.

To by było tyle czadowych i niesamowitych przeżyć jakie mieliśmy w ten weekend. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni, oczarowani i zakochani w tym co mamy wam do przekazania. Oczywiście nie testujcie w domu wszystkich z opisanych wyżej i niżej zdarzeń (lepiej idźcie do znajomego frajera który pozwoli na rozwalenie chaty) ;p

Teraz proszę o zamieszczanie cieplutkich jak bożonarodzeniowe babeczki komentarzy i całuski!

Pivko

1 komentarz: